piątek, 30 sierpnia 2013

11. We Own it

 
Życie jest proste, podejmuj decyzję i nie oglądaj się
~music~
 Otworzyłem oczy, lekko ziewając. Rozejrzałem się nieprzytomny wzrokiem po sypialni. Obok mnie, wtulona spała Rosemary. Pochyliłem się i ucałowałem jej czoło, głaszcząc po miękki włosach. Była całkowicie moja. Zaczęła coś mruczeć i się wybudzać. Uśmiechnąłem się na ten słodki widok. Przetarła oczy, które zaraz otworzyła.
- Dzień dobry.- przywitałem ją słodkim pocałunkiem.
- Mhm..- wymruczała po przez pocałunek.
Objąłem ramieniem jej talię, przedłużając czułość. Oddawała pocałunki non stop.
- Wyspałaś się?- spytałem, przejeżdżając językiem po jej szyi.
Przymknęła powieki i wydusiła ciche "tak". Oplotła mój pas nogami, a szyję rękoma. Uniosłem ją i wstaliśmy z łóżka, kierując się do łazienki. Tam wzięliśmy długi, wspólny prysznic. Później ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. Rosemary chodziła po kuchni robiąc śniadanie, a ja szykowałem Mayę, która ciągle mi uciekała.
- Maya Polly Hough masz 5 minut i widzę cię w salonie!- krzyknąłem.
Mówiłem, że mam problemy z nerwami i trochę się zdenerwowałem. Gdy dziewczynka przybiegła ubrałem ją i wziąłem do kuchni, gdzie zjedliśmy śniadanie. Później zabrałem ją do przedszkola, a Rose zamknąłem w domu.
Po odstawieniu Mayki, udałem się do pracy. Musieliśmy wyciągnąć te hasła. Po paru godzinach męczenia informatyka, Niall miał już wszystko i przelewał pieniądze. Osiągnęliśmy sukces i dlatego na wieczór zaplanowaliśmy kolejny nielegalny wyścig. Wyścig i zabawa...

***
Wsiadłem do Land Rovera, jadąc jak najszybciej na miejsce. Było już dość ciemno jak na godzinę dwudziestą, ale za bardzo mi to nie przeszkadzało. Wymijałem auta przede mną, dodając gazu, aż dotarłem tam, gdzie czekała reszta. Wysiadłem z samochodu, podchodząc do mojego Pagani Huayra.  Miałem dużo aut do ścigania, to było jedno z nich. Srebrny, lśniący i szybki, a to najważniejsze. Rzuciłem chłopakom krótkie cześć i zacząłem sprawdzać silnik i ogółem maskę mojego pojazdu. 
Gdy wsiadłem do środka, obok mnie podstawił się czarny Hennesey Venon, Zayn'a. Jak zwykle moją prawą stronę zajął Aston Martin Louis'a. Zaraz jeszcze McLaren Niall'a i Nissan GT-R  Liama.
Trzy!
Dwa!
Jeden!
Ruszyliśmy. Na początku każdy równo, rozwijał prędkość. Manewrowałem skrzynią biegów, naciskając gaz. Moje auto zaczęło wychodzić na prowadzenia, a kilka sekund później zostawiło resztę w tyle. W lusterku ujrzałem standardowo Tomlinsona. Raz był za mną raz obok. Zrobiłem szybki Clutch Kick. Nacisnąłem sprzęgło, zredukowałem bieg i bardzo szybko puściłem go, gdy przez zakręt. Samochód Tommo za to bardzo sprawnie wykonał Race Drift. On również znał dobre techniki. Często był nie pokonany. To on wygrywał, ale zdarzało się że robiłem to też ja. Że go pokonałem. Dodałem gaz i wyjechałem tylną osią poza tor, aby zrobić poślizg. Mój wzrok lądował teraz na lusterku, sprawdzając pozycję Tomlinsona. Wykonywał Manji Drift, balansując autem od jednej krawędzi do drugiej. Mój oddech przyspieszył, a zęby zacisnąłem. Nie mógł mnie wyprzedzić. Nie tym razem. Ujrzałem również auto Malika. Jechał równie zacięcie co Louis. Robiło się gorąco.
Kolejny zakręt. Tuż przed nim zaciągnąłem hamulec ręczny i wcisnąłem sprzęgło. Później długo trwałem w Long Slide drifcie. Już po chwili wyprzedził mnie Hennesey Zayn'a. Ważne, że nie był to Tomlinson. Tylko nie on. Dojechaliśmy na metę prawie równo. Ja za Malikiem, Tommo za mną i reszta.
***
Wszedłem do domu, rzucając kluczyki na stolik. Pilotem zamknąłem wszystkie zamki w wilii i przeszedłem do salonu. Na kanapie siedziała Rosemary, najwidoczniej na mnie czekając. Gdy tylko mnie zauważyła od razu wstała i podeszła do mnie, a jej oczy ciskały we mnie gromem.
-  Czemu nie śpisz?- spytałem zdziwiony jej zachowaniem.
- Nie powinieneś być wcześniej w domu? - zignorowała moje pytanie. - Zostawiłeś mnie i Maykę samą! - warknęła uderzając mnie palcem o tors.  
- Mówiłem ci już, że ten dom to forteca. Masz blokady, kody, broń nawet masz, więc nie przesadzaj. A czy powinienem być wcześniej? Może. 
- Nie obchodzą mnie te durne zabezpieczenia. Dobrze wiesz, że Louis potrafił by je obejść! 
- Niby jak?- spojrzałem na nią jak na wariatkę. - Louis nie dałby rady to po pierwsze. Po drugie był ze mną. Po trzecie nie podnoś na mnie głosu. 
- Ale się martwię, tak? O moją maleńką córkę i o ciebie!  
- Byłem w pracy, przecież wiesz.- wziąłem ją za ramiona. - Uspokój się. 
- Ale miałeś wrócić wcześniej!  
- Nie krzycz. - syknąłem. - Nie mówiłem kiedy wrócę. Byłem na wyścigach. 
- Miałeś nie brać w nich udziału... - jęknęła i wyszarpała się z moich objęć, co mi się nie podobało. 
Złapałem ją za rękę i obróciłem w swoim kierunku.
-Powiedziałem, że wtedy nie pójdę, ale nie że zrezygnuję. Zabiorę cię na te wyścigi. Byłaś z Louisem, teraz pojedziesz ze mną. 
- Nie mam zamiaru się tam z tobą wybierać, ani z nikim innym. - syknęła.
- Owszem wybierzesz się. - zagroziłem jej. - Na górę.
- Nie zostawię Mayki samej. Nie pójdę.  
- Nie martw się będzie miała opiekę. - popchnąłem ją lekko do schodów.- Na górę. 
- Mam ją zostawić z obcymi ludźmi. Harry, ona jest mała. Nie będę ryzykować tego, że gdy dorośnie będzie miała z tego powodu chandrę z dzieciństwa.  
- Spokojnie. Ten temat odłóżmy. na razie nigdzie nie jedziesz. jutro dopiero znowu pojedziemy na plac. Poćwiczysz jazdę. Teraz idź na górę! 
- Sam idź na górę. - burknęła pod nosem, kiedy wchodziła po schodach.  
Ona mnie po prostu tak drażni ... Czasami mam ochotę jej porządnie wpierdolić, no ale tego nie zrobię. Weszliśmy do sypialni. Rozpiąłem trzy guziki koszuli i ściągnąłem ją przez głowę. Rose nawet na mnie teraz nie spojrzała, tylko położyła się na swoim miejscu, nakrywając się po uszy kołdrą. Przewróciłem oczami i poszedłem do łazienki. Odświeżyłem się i wróciłem do niej, kładąc się obok.
Dziewczyna leżała na samym brzegu łóżka. I słodko pochrapywała.Wtuliłem się w nią i odpłynąłem.
~~~~~~*~~~~~~~~
Hejooo. Taka niespodzianka:) Dzisiaj This Is Us więc i jest nowy rozdział.
Ughh ale ja to dawno pisałam. Nawet nie pamiętałam co było w tym rozdziale.
wyścig realistyczny? Powiedzcie że tak :)
SZABLON SIĘ CZĘSTO MOŻE ZMIENIAĆ, BO MI SIĘ SZYBKO NUDZĄ :)
PROSZĘ, WPADNIJCIE TEŻ TU :*:Teach me to love

środa, 28 sierpnia 2013

10. Wierność jest nudna




Żyjemy nie tak, jak chcemy, lecz tak, jak potrafimy.

Tydzień. Minął tydzień. Co raz bardziej poznawała ich życie. uczyłam się szybkiej jazdy i strzelania. Harry nie odpuszczał i już nie raz próbował zaciągnąć mnie do łózka. Za to Mayka uparcie nazywa go tatą. Nie umiem jej tego wybić z głowy. Przecież to dziecko. Za każdym razem gdy dochodziło to spotkania my i chłopcy, ciarki mnie przechodziły gdy widziałam Tomlinsona. Bałam się go i dobrze o tym wiedział. Mógł zrobić mi krzywdę w jedną chwilę, zresztą Hazz też, ale jemu zaufałam. Nikt oprócz mnie, Hazzy i Nialla, nie wiem o Mai i tak ma zostać.
Sprzątałam w tym wielkim domu, kiedy wrócił Harry z małą. Wpadła mi w ramiona i mnie przytuliła.
-A tata zabrał mnie na ciastko! - krzyknęła radośnie.
-Oh ten tata.- westchnęłam i wzięłam ją do kuchni.
Po chwili pojawił się również chłopak. Nie omieszkał mnie pocałować. Drażnił mnie tym, ale nie mogłam się przeciwstawić. Przecież już raz mnie uderzył.
-Jesteś głodny? - zapytałam grzecznie.
-Jestem.- mruknął.- Wieczorem wychodzę. - dodał jeszcze i sięgnął po talerze.
Nie pytałam gdzie, bo i tak nie odpowie. Miałam tylko nadzieję, że nie na żaden wyścig czy coś... Błagam nie. Zjedliśmy ciepłą lasagne i pozmywałam. Maykę porwał do ogrodu bawiąc się. Ja za to wzięłam gorącą herbatę i usiadłam przy stole. Miałam ochotę porobić zdjęcia, ale nie miałam swojego aparatu. Nie mogłam też powiedzieć, że mi się nudzi, bo miałam tu pełno atrakcji. Tylko nie miałam swojej pracy. Gdy Harry wychodził, zamykał mnie w domu. Nie mogłam sama nigdzie wychodzić. Czułam się jak w więzieniu, a uzasadnieniem tego wszystko miało być moje i Mai bezpieczeństwo.
Ciepłe dłonie oplotły moją talię, a czyjeś wargi dotknęły mojego karku. Chwila... to nie mógł być Harry. On biegał po ogrodzie z moją córką. Serce stanęło mi. Nie tylko nie on...
-Cześć maleńka.- szepnął, a jego oddech otulił moją szyję.
- Louis... - odskoczyłam od niego.
-Zgadza się.- złapał mnie mocno za nadgarstek.- Nie uciekniesz.
- Zostaw - próbowałam się uwolnić. - C-czego chcesz?
Nie dawałam rady. Przecież był silniejszy. Przyparł mnie do ściany, odpychając wszystko co miał na drodze.
-Hmm zastanówmy się czego ja mogę chcieć.- przejechał bronią przez mój dekolt, aż pistolet dotarł pod moją bluzkę. Od zimnej stali przeszedł mnie dreszcz. Bałam się jak cholera. Nie wiedziałam co miałam zrobić i tak nie miałam przy nim szans
-Tato, tato!- usłyszeliśmy radosne krzyki.
Brunet zmrużył oczy i gwałtownie odsunął się ode mnie, kierując do wyjścia na taras. Kurwa, kurwa, kurwa! Rose myśl.
- Louis! - krzyknęłam za nim. Mayka była najważniejsza, musiała być bezpieczna.
Odwrócił się do mnie lustrując wzrokiem. Był rozdrażniony.
Wzięłam głęboki oddech.
- Dam ci to czego chcesz. - powiedziałam cicho.
Przekrzywił głowę znów mrużąc wzrokiem. W dłoni obracał pistolet.
-Tak? - podszedł bliżej.- A wiesz, że dałaś mi to już 4 lata temu?
- Jak to?
-Nie pamiętasz już.- powiedział urażony i cmoknął.- To nie dobrze. Trzeba ci przypomnieć.- przejechał dłonią po moim policzku .
- O matko... - to stąd był dla mnie znajomy. To on był ojcem mojej córki. Ale czy o niej wiedział?
Nie mógł... nie, na pewno nie.
-A teraz...- złapał mnie mocno za włosy ciągnąc je.- Powiesz mi kto tam jest oprócz Harry'ego.- popchnął mnie przed siebie przykładając broń do skroni. Zaczął mnie prowadzić do ogrodu.
- Louis błagam, zrobię co chcesz.....tylko odpuść.
-Tam jest coś na czym ci zależy... to dobrze.- odpowiedział otwierając przede mną drzwi. Wyszliśmy do ogrodu.
Harry podnosił i podrzucał dziewczynkę. Ta cały czas się śmiała.
-Ekhem... Styles mam coś twojego.- brunet zwrócił na siebie uwagę .
Odwróciła się przodem do nas i zbladł. Mała chciała do mnie podbiec ale ją powstrzymał.
-No widzisz doigrałeś się. co to za bękart?
Posłałam mu błagające spojrzenie.
- Nie twój interes.
-No wiesz jeden strzał i możesz trumnę załatwiać.
- Mama! - mała zaczęła się wyrywać i płakać.
Louis złapał mocniej moje nadgarstki, z moich oczu popłynęły łzy.
-Puśc ją!- Harry schował za siebie maykę.
- Mama? - spytał.
Nie odpowiedziałam. Zacisnęłam zęby.
- Może ty wyjaśnisz? - popatrzył na Harry'ego.
-Może spierdalaj stąd?
- Harry mam nową koszulkę.. - odblokował pistolet. - ..nie chce jej już ubrudzić.
Styles wyjął swoją broń mierząc w niego.
-Puść ją i wyjdź.
- Naprawdę chcesz ryzykować?
Harry spojrzał na mnie a zaraz na ledwo. I tak jeszcze raz. Zrozumiałam że był to sygnał.
Udało mi się unieść jego ramię i szybko oddalić od niego jak tylko mogłam daleko. Hazz odblokował broń, a strzał wymierzony był w lewą rękę Louisa. Popatrzyłam na córkę która była przerażona, moje biedne maleństwo.
-Zabierz ją na górę. - rzucił do mnie i popchnął w moją stronę dziewczynkę.
***
Zostałem z nim sam na sam. Uspokoiłem oddech i patrzyłem jak Tomlinson trzyma się za ramię.
- Mówiłem żebyś sie do niej nie zbliżał.
Zaśmiał się tylko kpiąco.
-Mało mnie obchodzi co mówiłeś.- nie zauważyłem jednego ruchu, a kula trafiła mój obojczyk.
Koszulka zaczęła przesiąkać krwią- Kurwa...
-Mówiłem ci, że ci nie odpuszczę gówniarzu.- warknął.
- Spierdalaj. Po cholerę tu przylazłeś?
-Ta mała przerwała mi w pieprzeniu twojej Rose.
Myślałem że mnie zaraz szlag jasny trafi.
- Łapy precz od niej bo ci je kurwa odstrzelę!
Uśmiechnął się głupio i prychnął.
-Jeszcze zobaczymy. Czyj to bachor?!
- Gówno ci do tego. Wypieprzaj z mojego domu.
-Nie pozwalaj sobie.- ostrzegł mnie.- Pytam jeszcze raz z kim ta dziwka ma dziecko?
- Nie mów tak o niej. - byłem wściekły.
-Jest nią.
-Szlag cię trafia bo ma cie w dupie. - uśmiechnąłem się szyderczo.
-Chciałaby mnie mieć.
Zacząłem się śmiać.
- Proszę cię kurwa nie ośmieszaj się.
-A tak na poważnie, to zajmę się tym bachorem. Tylko przeszkadza.- podrzucił swoją zabawkę .
- Nie tkniesz jej.
-znowu się chcesz przekonać? Ojoj.- wszedł do domu. - Rose skarbie!
Pobiegłem za nim. Na prawdę byłem bliski zabicia go. Trzymałem się za krwawiące ramię, ale to nie było najważniejsze. Nie mógł zrobić im krzywdy.
-Jak cię wolałam to masz zejść słyszysz?!- krzyknął i strzelił w wazon.- Rose!- teraz w żyrandol.
Na górze schodów pojawiła się wystraszona Rose. Powoli zeszła na dół.
-Z tą małą ! Chcę tą małą !
- Nie. - powiedziała twardo
Chłopak przyłożył mi dłoń do skroni.
-Mała albo on zginie .
Zobaczyłem panikę w jej oczach. Jestem martwy- pomyślałem. Dziewczyna znikła i po chwili zobaczyłem ją małą na rękach.
Kompletnie mnie Zaskoczyła. Przecież ją uderzyłem groziłem...a ona chcę mnie uratować.
-Rose nie rób tego..- wychrypiałem
Popatrzyła na mnie, a potem na Louisa.
- Czego chcesz?
-Daj ją.
- Proszę nie.. - przytuliła ją mocniej do siebie.
-Po co ci kurwa to dziecko?! Co to jego?!- walnął mnie bronią w czoło .
- Co tobie do tego? - spytała.
-To że jeśli jego to z większą przyjemnością zabije
- N-nie jego. - w oczach miała łzy.
-Tato!- krzyknęła przerażona Mayka .
- Cicho. Mała za chwile będzie dobrze, proszę cicho. - uspokajała ją.
-Ja nie odpuszczę a ty dziwko masz mi udowodnić że ten bękart nie jest jego.
- Ona....jest twoją córką. - powiedziała cicho.
-Co kurwa?!- Oboje wykrzyknęliśmy
- Wtedy, 4 lata temu zaszłam w ciążę.
-Louis weź mnie zabij.- powiedziałem.
- Nie! - krzyknęła. - Znasz prawdę, teraz nas zostaw.
Syknąłem z bólu gdy ścisnął mój ranny obojczyk. Odepchnął mnie i wyszedł.
- Miałeś ją chronić! - teraz już się rozpłakała.
-Co mogłem poradzić? - sam byłem na siebie łzy. Usiadłem pod ścianą rozrywając rękaw .
- Trzeba jechać do szpitala.
-Poradzę sobie.- kula była na wierzchu.-Przynieś mi nóż.
- Tata... - mała płakała.
-Chodź skarbie .- wyciągnąłem do niej drugą rękę .
Podbiegła do mnie mocno się tuląc.
- Harry...przecież jesteś postrzelony.
-Daj mi nóż.- powtórzyłem tuląc do siebie córkę .
- Może ja spróbuje? - spytała nieśmiało.
-Co? Chcesz to wyjąć ?
- Chcę pomóc. Mam to wyjąć?
-Znaczy potrzebuje noża i to wydłubię .
- Zrobisz sobie krzywdę. Może mi się uda. Palcami, to bezpieczniejsze.
-Chodź.- westchnąłem.
Podeszła i klęknęła obok mnie, pokazała żebym zasłonił małej oczy i zaczęła majstrować przy ranie.,
Syknąłem z bólu i oparłem głowę o ścianę zamykając oczy.
- Już. - usłyszałem po chwili.
-Dziękuję Rose ..
- Co on teraz zrobi? - spytała cicho.
-Nie wiem kochanie. To jego córka .
- Idziemy się położyć? - spytała małą.
-Tak ... mamo czyli tata już nie będzie moim tatą ?
- Jesteś zmęczona. Pożegnaj się i idziemy spać. - powiedziała do niej.
-Odpowiedz mi.- tupnęła nóżką .
- Ten pan nic nie zmieni kochanie. - wzięła ją na ręce.
-Dobranoc księżniczko.- uśmiechnąłem się sennie. Czułem się słaby .
Poszła z nią na górę, ja przeniosłem się do kuchni. Potem przyszła do mnie Rose.
- Boli?
-Trochę.- próbowałem zatamować krew .
- Źle to robisz. - podeszła do mnie i wzięła materiał odpowiedni uciskając nim krwotok.
-Po co mi pomagasz? Zraniłem was.
Mocniej przycisnęła ręką ranę.
-Rose ..
- Musisz ją chronić. Błagam.
-Będę. Tylko dlaczego on? Dlaczego to on?- pytałem osuwając się na ziemię .po policzkach spłynęły łzy.
- Nie wiem, to była wpadka.
Boże ja płakałem ...Sam w to nie wierzyłem .
- Co jest? - dziewczyna była równie zdziwiona.
-Zabije się. Zdałem sobie sprawę jaki jestem a tak bardzo chcę cię mieć. To nie ma sensu.- sięgnąłem do półki z nożami .
- Jezus Maria! - podbiegła do mnie i popchnęła na ścianę. - Mówiłeś że ją ochronisz, martwy tego nie zrobisz.
-Ale ja nie mogę nie rozumiesz?- spojrzałem na nią smutna. Podałem jej broń .-Zabij .
Dziewczyna wycelowała we mnie i strzeliła. Kula przeleciała tuz obok mojego ucha i zbiła kubek za mną. Rose podeszła do mnie.
- Mogę ci obiecać że jeżeli coś sobie zrobisz, znienawidzę cię i zrobię wszystko by ona też to zrobiła. - pokazała na górę gdzie spała mała.
Zacisnąłem zęby. Przyciągnąłem ją do siebie i się przytuliłem. Musiałem .
Odwzajemniła uścisk, cały czas uważając na moje ramię. Przy niej się uspokoiłem. Odsunąłem się i przetarłem twarz. Wyminąłem ją i poszedłem na górę .
Sprawdziłem czy mała śpi i poszedłem do siebie.
Wziąłem prysznic. Stanąłem przed lustrem z przewiązanym przez pas ręcznikiem. Zabije go...Zabije Louisa Tomlinsona - obiecałem sobie i wszedłem do pokoju.
-Co tu robisz?- szepnąłem widząc Rose.
- Chciałam sprawdzić czy jest ok.
-Nie jest ok.
- Jeszcze trochę poboli.
-Nie o tym mówię. Nic nie rozumiesz.-westchnąłem i j ubrałem się
- Ja cię rzadko kiedy rozumiem.
Usiadłem na łóżku.
-Ona nie będzie miała jakiejś traumy?- spytałem .
- Oby nie...
-Śpisz ze mną ?
- Mała może się w nocy obudzić, poza tym musisz spać sam przez ramię.
-Co jeszcze wymyślisz?- mruknąłem kładąc się. Przytuliłem się do poduszki .
- Na razie nic mi nie przychodzi do głowy. - zaśmiała się cicho.
-Kocham cię Rose .
- Mówiłeś i niestety ja chyba też coś do ciebie czuje i nie mówię tu o nienawiści.
Podniosłem głowę patrząc na nią wielkimi oczami i otwartymi ustami .
- Nie patrz się tak.
-przepraszam.
Teraz ona zrobiła wielkie oczy.
- Harry Styles przeprasza.
-Tak. Szczerze. Za wszystko przepraszam. Za to że cię kocham też .
- I dobrze. Masz za co. Ale raz wystarczy. - uśmiechnęła się do mnie.
Też się uśmiechnąłem. Była wspaniała .
- Już tak nie krwawi, to dobrze
-Yh ...- jęknąłem.
- No co?
-Chcę ciebie .
- Daj spokój.
-Proszę.
- Harry...
-Słucham?- leżałem na poduszce patrząc na nią.
- Masz zranione ramię. Ja już pójdę.
-Pierdolę to ramię. Chcę ciebie.
Zawahała się i popatrzyła na mnie.
- To był ciężki dzień, odpocznij.
-To chociaż zaśnij obok.- burknąłem zrezygnowany .
- jesteś duży, zaśniesz sam.
Przyciągnąłem ją do siebie jednym ruchem i się wtuliłem .
- Jesteś okropnie uparty.
-Wiem . Zaakceptuj mnie.
- Chyba nie mam innego wyjścia.
Uśmiechnąłem się i całowałem jej kark. Chyba postanowiła mnie ignorować bo nie reagowała.
Oplotłem ją w pasie i wtuliłem twarz w jej szyję
- Zaśnij już.
-Nie lubisz jak cię dotykam?- spytałem zamykając oczy.
- Lubię i w tym problem.
Obróciłem ją do siebie i spojrzałem w jej oczy.
-Nie widzę problemu .
- To idź do okulisty - odpyskowała.
-Rosemary musisz się tak drażnić ?
- Nie widzę w tym problemu.
-Ja widzę.- cmoknąłem ją w jej słodkie usta .
- To zamknij oczy. - znowu.
Wzniosłem oczy ku górze głęboko oddychając.
- Nie przewracaj oczami - upomniała mnie surowym głosem.
Spojrzałem na nią podnosząc brew .
-A co mi zrobisz?
- Już cię nie zacytuje. - wystawiła język.
-A szkoda.- pocałowałem ją teraz bardzo czule .
- Ramie...
-Usta ...
Zatkała mi usta dłonią i usiadła na mnie okrakiem.
- Jesteś nieznośny. Spać.
-Teraz na pewno nie zasnę.- odparłem wesoło. Boże chwila jej uśmiechu i czuje się jak naćpany .
- To ja stąd idę.
-Nie ma mowy.- przyciągnąłem ją całując .
Odsunęła się ode mnie ciężko oddychając.
Ucałowałem jej nosek i czoło a zaraz znowu usta.
- Śpij do cholery. - powiedziała mi w usta.
-Z tobą. .- odparłem zdejmując jej bluzkę .
- Kurwa, ty chyba nie wiesz co znaczy spać.
-No chyba nie.- teraz całowałem jej szyję zachwycając się paroma malinkami. Przesunąłem dłonie na jej piersi które były w czarnym koronkowym staniku .
Dostałem po łapach więc je szybko zabrałem bo zapiekło. Dziewczyna wzięła je w swoje dłonie i położyła na swoim tyłku. Wbiłem palce w jej pośladki wracając ustami do jej ust. Wparowałem językiem do środka walcząc z jej zacięcie. Poczułem jej dłonie w swoich włosach. Cały czas na mnie siedziała. Zacząłem rozpinać jej spodnie a zaraz je ściągnąłem. Potem ściągnąłem swoje które wcześniej zostały rozpięte przez dziewczynę. Położyłem ją i zacząłem ją dotykać. Poznawałem jej ciało. Nie ruszała się. Leżała patrząc na mnie i lekko się uśmiechając. Przejechałem palcami po jej talii.
Jej ciało przeszedł dreszcz, lecz ona nadal czekała na to co zrobię, miałem wrażenie iż oddała mi się całkowicie. Zacząłem składać powoli czułe pocałunki na jej brzuchu .Czułem jak stara się miarowo oddychać, jak powoli traci nad sobą kontrolę. Podobało mi się że tak reagowała. Wsunąłem dłoń w jej bieliznę masując powoli jej kobiecość. Cały czas patrzyłem jej w te piękne niebieskie oczy.
Co chwilę przymykała i otwierała je. Widać było że ledwo powstrzymuje się od jęków, co mnie satysfakcjonowało.
Gdy wsunąłem w nią dwa palce była na skraju. Zamknąłem jej usta pocałunkiem ale to mało dało gdy przyspieszyłem ruchy.
- Harry... - wiła się pode mną.
-Tak kochanie?- moje pytania i ton głosu doprowadzał ją do szału.
- Matko...
Uśmiechnąłem się i zostawiłem ją w niedosycie.
Popatrzyła na mnie wielkimi oczami, a jej usta były otwarte. Zdjąłem jej majtki i położyłem rękę pod plecy lekko unosząc. Usiadła oplatając mnie rękoma. Rozpiąłem jej stanik i zostawiłem nagą .
- Nienawidzę cię. - wysapała.
-Ja cię kocham.- odwróciłem ją do siebie tyłem i całowałem jen kręgosłup i łopatki.
Wydawała z siebie pomruki zadowolenia, co było melodia dla moich uszu.
Jak ja jej strasznie pragnąłem. Znów ją odwróciłem. Zdjąłem bokserki i wszedłem w nią.
Dziewczyna krzyknęła łapiąc mnie za ramiona. Mój oddech momentalnie przyspieszył.
-Boli cię?- spytałem zastając bez ruchu.
- Nie..
Pocałowałem ją i zacząłem się w niej poruszać.
-Jezu jakaś ty ciasna ...
W odpowiedzi otrzymałem kolejne westchnienie, zaczęła wypychać biodra w moją stronę.
Materac co raz bardziej uginał się pod naszym ciężarem. Kochałem ją bardzo długo aż oboje byliśmy spełnieni. Opadłem na nią kładąc głowę na jej piersi .
Rose zaczęła bawić się moimi lokami, przeplatając przez nie swoje palce.
Wyrównałem oddech kładąc się obok
-dziękuję skarbie .
- Dobranoc Harry.
-Dobranoc Rose.- ucałowałem ją i zasnąłem.
~~~~*~~~~
No eh.. jest scena ( nie wiem czy nareszcie czy niestety)
Mam nadzieję, że wam się podoba. Ale nie wiem... Mam wrażenie, że nic nie wiem.
Nie wiem kiedy następny.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

9. Don't let mi go


Dla wszystkich starczy miejsca pod tym wielkim dachem nieba
~Music~


Przed drzwiami stał Louis. Przetarłem twarz zdenerwowany. Nie mógł zobaczyć Mayki.
- Co tu robisz? - spytałem
- Ducha zobaczyłeś? - wszedł do środka.
- Czekaj.- zatrzymałem go. -Stój tu.- odwróciłem się i pobiegłem do kuchni.- Schowaj ją. Szybko.- rzuciłem do Rose.
Wzięła małą na ręce i wyszła drugimi drzwiami. Wychyliłem się upewniając, że jest okay i wróciłem do kolegi.
-Co chcesz?
- Gdzie jest Rose?
-W Londynie. Znaczy no u siebie.
- Nie pieprz. Rose!
Nie odezwała się. Całe szczęście.
-Mówię, że jej nie ma.
- Jedzie na wyścigi. - rzucił krótko
-Nigdzie nie będzie jechała.- zaprzeczyłem. - Idź stąd.
- Ja się ciebie nie pytam. Wszedł do kuchni gdzie niestety była Rose. Byłem na nią wściekły.
-Kurwa.- stanąłem do niej plecami, a przodem do niego. - Idź na górę .
- Nie ma sensu, ubieraj się.
-Ty się kurwa zamknij, a ty idź na górę. - rozkazałem.
- Nie mam kurwa czasu. Zbieraj się. - kiwnął na nią.
-Posłuchaj.- podszedłem do niego łapiąc za kurtkę.- Ona nigdzie nie pojedzie.
Wyminął mnie i podszedł do Rose. Wyciągnął pistolet i przyłożył do jej pleców.
- Styles ani drgnij, idziemy.
-Odsuń się od niej.- powtórzyłem widząc przerażenie w oczach dziewczyny.
- Oddam ci ją....raczej. No już. - stuknął ją lekko w plecy.
Powoli szła do przodu posyłając mi przestraszone spojrzenia. Wyszli z domu. Na cholerę ona siedziała w tej kuchni.Zamknąłem oczy krzycząc ze złości. Przewróciłem stół wywalając wszystko.
Usłyszałem cichy płacz. Zobaczyłem w drzwiach dziewczynkę.
-Maya.- szepnąłem.
Zaczęła głośno płakać. Oczy miała czerwone i traciła oddech przez to jak panikowała
-Maya, skarbie.- wziąłem ją na ręce.- Cichutko. Nic się nie dzieje.
- Gdzie mama?!
-W pracy. Nie płacz.
- Chcę do mamy!
-Kochanie ale mama poszła do pracy.- kołysałem ją idąc do salonu
- Do mamy - moczyła moją koszule.
Usiadłem na kanapie i ją uspokajałem. Po godzinie zasnęła. Byłem wściekły. Chodziłem po domu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Boże jak on jej coś zrobi. Miałem nadzieję, że chociaż nie wpakował jej do auta.Robiło się już ciemno. Na szczęście mała spała jak zabita.Wyjąłem telefon dzwoniąc do Horana.
- Halo?
-Powiedz mi co z Rosemary.- głos mi drżał.
Bałem się o nią. On naprawdę mógł jej zrobić krzywdę, a mnie przy niej nie było. Nie mogłem nic zrobić.
- Nie wiem. Akumulator naprawiam, gdzieś poszła.
-Z...z ...z nim?- wyjąkałem,
- Nie spuszcza jej z oczu. Kurwa..olej!
-Spokojnie, olej nie najważniejszy.
- Coś jeszcze? Zajęty jestem
-Tak, pilnuj jej.
- Nie mam czasu bawić się w niańkę stary.
-No proszę cię,.- jęknąłem.- To niech Payne jej pilnuje.
- To się powoli kończy, za chwilę będziesz ją miał.
Rozłączyłem się zjeżdżając po ścianie. Nie wiem ile tak siedziałem ale ktoś wszedł do domu .
- Gdzie mała? - usłyszałem Rose.
Podniosłem się podchodząc do niej.
-Śpi. nic ci nie zrobił? Nie dotykał?- złapałem ją za ramiona.
- Nie interesuj się. - powiedziała oschle.
-Nie mów tak. Martwiłem się.- mocno ją przytuliłem.
- Co jej powiedziałeś?
-Że poszłaś do pracy.- gładziłem ją po plecach.
- To dobrze - powiedziała cicho.
Wziąłem ją na ręce niosąc na gór . Chciałem żeby pachniała mną nie nim
Otworzyłem drzwi wchodząc z dziewczyną do sypialni. Położyłem ją na łóżku tak że była wtulona we mnie. Nie wiem czy jej coś zrobił skoro była taka cicha. Była powiedzmy jak marionetka.
-Dotykał cię?
- Mam was wszystkich dość.
-Powiedz mi co zrobił.- poprosiłem całując jej włosy. Była taka kusząca
- Jesteś dla niej miły - zrozumiałem że chodzi o małą.
-Jestem. Rose śpij..
- Harry ja...koniecznie chce wziąć prysznic, proszę.
Serce mi stanęło a w ocZach pojawiły się łzy .tak ja miałem uczucia.
-Zabije go. Zgwałcił cię? Odpowiedz.
- Nie! Nie, nie, nie, nie... - złapała się za głowę.
-Co nie? Powiedz mi co się stało
-Chce iść pod prysznic.
Odsunąłem się od niej i wstałem. Podałem jej ręcznik i wyszedłem z pokoju. Tak.jak wczoraj udałem się do Mai .
Dziewczynka spała równo oddychając. Położyłem się obok, przygarnąłem do siebie. Po chwili sam zasnąłem.
Obudziłem się dość wyspany. Maya jeszcze słodko spała we mnie wtulona. Odgarnąłem jej włosy z czółka i cicho śpiewałem.
Wczoraj musiała być na prawdę zmęczona bo spała już strasznie długo.
-Słońce otwórz oczka.
- Niee...
Znowu zacząłem jej śpiewać. Przytulałem ją uśmiechając się.
- Mama jest?! - obudziła się nagle.
-Jest a co tata nie wystarczy ?
- Nie jesteś tatą. Mama tak mówiła.
-A nadal chcesz żebym nim był?
- Mama mówi że nie jesteś. - usiadła obok mnie.
-Bo nie jestem takim prawdziwym ale staram się być.
- Ja już nie wiem. - powiedziała i zrobiła śmieszną minę.
-oj szkrabie. - pocałowałem ją w policzek -Słyszałem że lubisz śpiewać. Pośpiewasz mi?
- Tak. - zaczęła piosenkę którą kojarzyłem jeszcze z dzieciństwa.
Uśmiechałem się patrząc na nią.
-Ślicznie skarbie. A ja mogę nazywać cię moją córeczką?
- Jasne. - zeszła z łóżka. - Idę do mamy.
Wziąłem ją za rączkę i zaprowadziłem do sypialni gdzie spała Rosemary -Kochanie - szepnąłem sadzając mała na łóżku. Delikatnie pocałowałem dziewczynę .
Dziewczynka była mniej delikatna.
- Mama!
Rose mruknęła coś pod nosem otwierając oczy.
- Hej - uśmiechnęła się do córki. - Jak się spało.
-Dobrze. - pocałowała ją w policzek. Przytuliła się i pobiegła na dół .
-Przywitaj się ze mną- przejechałem ustami po szyi brunetki
- Cześć - powiedziała cicho.
-Nie tak Rose - złapałem ją delikatnie w pasie .
- Nie pocałuje cię - powiedziała wprost.
-Dlaczego?- całowałem jej skroń .
- Bo nie chce.
Wziąłem ją na kolana.
-Skarbie...
- Co chcesz?
-Chcę cię pocałować. Chcę żebyś, Mnie pokochała
- Grozisz mi, krzyczysz na mnie, uderzyłeś mnie. Moje dziecko nie jest bezpieczne...ty jesteś niebezpieczny.
-Przepraszam, nigdy nie podniosę już na ciebie ręki.- powiedziałem szczerze.- Poniosło mnie, często mnie ponosi, ale cię już nie uderzę. Rose chcę żebyś mnie zaakceptowała takiego...

- Zmuszasz mnie. Odebrałeś mi wolność.
-Nie ja. Zrozum, że jeśli odejdziesz on cię zabiję. Teraz jesteś chociaż po części bezpieczna.
- Jezu co cię to obchodzi?! Idę do małej.
Nie puściłem jej. Cały czas patrzyłem w oczy.
-Kocham cię.
- Ty wiesz co to miłość?
-Dopiero poznaje.
- Do tego trzeba mieć uczucia.
Zacisnąłem zęby.
-Mam uczucia.
- Udowodnij. - powiedziała i zeszła na dół.
No mówiłem, że coś mnie trafi przy niej. Trafiło na pieprzoną miłość. Zdenerwowany wziąłem szybko prysznic.
- Chce! - usłyszałem małą kiedy schodziłem na dół. 
-Co chcesz?- spytałem jej biorąc na ręce.  
- Chce lody. - wyjaśniła mi Rose. - Nie pozwalam.
-Lody na śniadanie? Skarbie po przedszkolu pojedziemy na lody.
- Chcę teraz!
-Po przedszkolu albo wcale. 
- Teraz! - wyrywała mi się. 
-E, e droga panno.- posadziłem ją na krześle.- Mama mówi, że nie możesz, ja mówię że nie możesz więc teraz jesz... naleśniki. 
- Z lodami!
- Przesadzasz, zobaczysz że zaraz się zdenerwuje. - mówiła Rose. 
Wstałem i zacząłem robić śniadanie.
-Rosemary jedziesz z nami. Musisz mieć tu jakieś ubrania. Potem jak odwiozę małą, pojedziemy do ciebie i zaraz potem jedziemy na plac. 
- Gdzie?
-Na plac. Będę uczył cię jeździć.
- Ja też chce!
-O Boże.- jęknąłem.
- Nie chce do przedszkola. Chce z wami!
-Rose..- szepnąłem do niej błagalnie.   
- Do przedszkola nie chodzi się tylko wtedy kiedy się chce. Idziesz i koniec. 
Dziewczynka założyła rączki na klatkę obrażona. 
- Nie lubię was. - wystawiła nam język. 
-A my cię tak kochamy.- podeszliśmy do niej z dwóch stron. Rose ucałowała jeden policzek a ja drugi równocześńie
- No jedziemy. - powiedziała szybko dziewczyna.
Po chwili siedzieliśmy w aucie. Zawiozłem małą do przedszkola i pojechaliśmy do mieszkania Rosemary. Dziewczyna weszła do środka a po 15 minutach wyszła z torbą.Wrzuciłem ją do bagażnika, Rose zajęła z powrotem miejsce i pojechaliśmy na wielki plac. Tam czekał czarny , sportowy aston martin.
- To nie dla mnie
-No wiesz dla ciebie całe to życie nie jest. Wsiadaj.- rozkazałem. 
Zrobiła co kazałem lecz bardzo powoli.  
Przewróciłem oczami siadając z drugiej strony.
-Wiesz co to sprzęgło? 
- Wiem - zmroziła mnie wzrokiem.
-To je naciśnij.- nakazałem.- Zacznij na dwójce, naciśnij gaz i ruszaj. Potem samo sprzęgło.
Robiła wszystko co mówiłem i ku zdziwieniu nas obojga dobrze jej to szło.
-No dobra umiesz prowadzić, ale to nie oto chodzi. - przełożyłem nogę na jej stronę i nacisnąłem gaz. Potem znów wróciłem na swoje miejsce.- Jedziesz, jedziesz Tomlinson cię goni.! 
Zahamowała gwałtowne.
- To nie jest śmieszne. 
-nie hamuj tylko jedź. A czemu na jego nazwisko tak reagujesz? 
- Już jadę. - burknęła.
-No to szybciej, bo on na serio za nami jedzie. - odwróciłem lekko głowę.
- O matko...
-Przyspiesz, bo jak ci zajedzie drogę to wylądujemy na murze.
- harry zrób coś - zaczęła panikować 
Spojrzałem jeszcze raz na tylną szybę po czym złapałem kierownicę.
-Kochanie zamieniamy się. 
- Jak? 
Zrobiła co powiedziałem. Szybko ją podniosłem i zająłem jej miejsce.
Zerknąłem w lusterko widząc, że Louis próbuje nas wyprzedzić i uderzyć w bok.
Zahamowałem tak że nas wyminął.Zaparkowałem obok land rovera. Wysiadłem z auta wyciągając Rosemary.
-Do samochodu.- nakazałem.
Wsiadła, a ja zaraz za nią.
- Przecież jesteście w jednej drużynie. - mówiła-Tak, tyle że on próbuje mnie zabić.- wytłumaczyłem jej wycofując się.
- No ale dlaczego?
-Bo taki ma kaprys.- odparłem parkując pod moim domem
- Jest nienormalny. - powiedziała bardziej do siebie.
Wziąłem ją na ręce i wniosłem do środka. Usiadłem z nią na kanapie mocno przytulając dziewczynę do swojej klatki
Po chwili uspokoiła się i zaczęła normalnie oddychać
Położyłem ją obok i wstałem. Założyłem czarną koszulę na biały tshirt i wziąłem kluczyki od samochodu
- Nie idź - odwróciłem się i zobaczyłem siedzącą po turecku dziewczynę.
-Dlaczego?
- Nie chce. - głosem przypominała teraz swoją córkę.
Kucnąłem przy niej.
-Czego się boisz teraz?
- Nie lubię być w tym domu sama.
-Kupię ci psa.- mruknąłem siadając obok.
- Nie chce.
-Ja też.- odpowiedziałem patrząc w ścianę .
Rose zaśmiała się cicho.
Spojrzałem na nią kątem oka i lekko się uśmiechnąłem. Westchnąłem i przeczesałem grzywkę
 -Masz na coś ochotę?- spytałem kładąc dłonie na swoje kolana
- A ty?
-na pizzę. - wyjąłem telefon
Zamówiłem pizzę i poszedłem poszukać Rose bo gdzieś poszła. Wszedłem do jednego z pokoi i stanąłem w miejscu widząc dziewczynę w samych spodniach i staniku.
Stałem i patrzyłem. Była piękna. Tam gdzie kończy się kręgosłup zauważyłem czarny tatuaż "love is easy".
Schyliła się i wzięła z torby jakaś koszulkę.
Podszedłem do niej i objąłem. Po prostu wiedziałem że nie dam rady dzisiaj odpuścić .
- Wyjdź. - powiedziała.
-Nie.- zaprzeczyłem całując jej kark.-Nie dziś .
- Harry wyjdź. Chce się ubrać.
-Proszę - odwróciłem ją do siebie. Nienawidziłem kiedy kobieta mi odmawiała a tym bardziej że kochałem Rosemary .
- Zapomnij. - odepchnęła mnie na tyle na ile dała radę.
Chciałem ją pocałować. Zrobiłem to. Ująłem jej twarz wdzierając się językiem do jej ust .
Stała w miejscu, nie ruszając się. Może doszło do niej że lepiej ze mną współpracować.
Przyparłem ją do ściany wargami zjeżdżając na jej szyję . Odchyliła głowę do tyłu co dało mi lepszy dostęp.Przesunąłem dłońmi po jej biodrach. Odsunąłem na chwilę usta i przyssałem się do jej obojczyka. Cicho zasyczała z bólu .
Został w tym miejscu czerwony ślad na co się uśmiechnąłem.
Była moja. Nikt nie miał prawa jej tknąć. Zacząłem zsuwać z jej bioder spodnie .
- Nie - usłyszałem przy swoim uchu.
No tak ona i uleganie to dwa przeciwieństwa...
Złapała za moje dłonie i odsunęła od siebie.
-Znów będziesz się stawiać?
- Nie pozwolę ci dobrać mi się do majtek, nie ma mowy. - odpowiedziała.
-Ja cię łatwo mogę zmusić .
- Nie. - powtórzyła.
Przyciągnąłem ją jedną ręką i znów pocałowałem.
Oderwała się ode mnie.
- Mówię nie idioto! - krzyknęła i po chwili zamknęła sobie usta dłonią.
Nabrałem powietrza do płuc głośno wypuszczając. Złapałem ją za rękę ciągnąc do łazienki. Otworzyłem drzwi i wszedłem z nią do środka.Puściłem wodę w wannie cały czas trzymając rękę dziewczyny
.-Rozbierz się.- rzuciłem.
- Nie - powiedziała już ciszej.
-Po prostu zdejmij te spodnie.- powiedziałem wkurzony.
- Po c-co?
-Bo kurwa mam taki kaprys. Zdejmuj.- powtórzyłem.
- Wystarczy już że stoję tu bez bluzki.
Zacisnąłem zęby. Kleknąłem , zsunąłem jej spodnie. Woda prawie wypełniła wannę. Dolałem jakiegoś płynu.
-Bielizna .
- Nie ma mowy. - cofnęła się ode mnie najdalej jak tylko mogła.
Kiwnąłem na.nią palcem aby podeszła. Nie zrobiła tego więc sam ją przysunalem. Rozpialem jej stanik i rzuciłem go gdzieś na bok. To samo z majtkami. Nagą podniosłem i pp chwili opuściłem nad tafle wody.
Szybko podsunęła nogi pod brodę, starając się zakryć swoje ciało.
-Czego się wstydzisz? Jesteś piękna.- zatopiłem rękę w wodzie unosząc powoli nogę dziewczyny do góry.
- Co robisz?
-Podziwiam - ucałowałem jej kolano i łydkę .
- Zostaw mnie.
-Nie. Jesteś śliczna. Kusząca . Moja .
- Nie jestem twoja! - wyrwała nogę z mojej ręki.
Uśmiechnąłem się tylko.
-Kąp się kochanie. - wyszedłem .
- Nienawidzę cię! - krzyknęła za mną.
-A ja cię kocham!- zbiegłem na dół. Odebrałem nasz obiad i pojechałem po Maye .
~~~~~~~*~~~~~~~~
AAA mam internet! Odpuścił se....( Ala tańczy taniec szczęścia)
Ughh dobra opanujmy się. PODOBAŁO SIĘ? No ja mam nadzieję :) Haha 
Dzięki za pomoc Karolina. A i ważna rzecz.
PODOBNO LUBICIE OPOWIADANIA O WYŚCIGACH
ALEŻ PROSZĘ WAS BARDZO, NO PROBLEM.


niedziela, 25 sierpnia 2013

Harry Styles i nowe story?

Yeees! Nowe opowiadanie, ale, ale... Przeniesiemy się w czasie. Będzie rok 2030, kiedy to 36 letni Harry ma swoją rodzinę. Zapraszam na prolog :) http://show-how-you-love.blogspot.com/2013/08/prolog.html




NIEEEEEEEE DODAM DZISIAJ ROZDZIAŁU. A NO I NIE WIEM CZY JUTRO TATO NIE ZABIERZE MI INTERNETU. LICZĘ NA TO, ŻE NIE I BĘDĘ MOGŁA DODAĆ 9 <3 OJ BĘDZIE SIĘ DZIAŁO. MACIE TU FRAGMENT.

Wyminął mnie i podszedł do Rose. Wyciągnął pistolet i przyłożył do jej pleców.
- Styles ani drgnij, idziemy.
-Odsuń się od niej.- powtórzyłem widząc przerażenie w oczach dziewczyny.
- Oddam ci ją....raczej. No już. - stuknął ją lekko w plecy.
Powoli szła do przodu posyłając mi przestraszone spojrzenia. Wyszli z domu. Na cholerę ona siedziała w tej kuchni.Zamknąłem oczy krzycząc ze złości. Przewróciłem stół wywalając wszystko.
Usłyszałem cichy płacz. Zobaczyłem w drzwiach dziewczynkę.

piątek, 23 sierpnia 2013

8. Symentyrczno-liryczna

Czasami wydaje nam się, że ludzie są loteryjnymi losami: że znajdują się obok nas, by urzeczywistnić nasze absurdalne nadzieje.
Rano obudziło mnie wiercenie. Ziewnąłem otwierając powieki.
-Co jest królewno?- mruknąłem.
- Gorąco mi. Fajnie się z tobą śpi, tylko gorąco. - poczułem małe rączki na ręce.
Zaśmiałem się i odsunąłem. Podniosłem się i otworzyłem okno. A zaraz wziąłem dziewczynkę na ręce i zeszliśmy na dół .
- Jak śpię z mamą to jest zimna. Powinna spać z tobą.
-Ale nie chce i co poradzisz?- westchnąłem wchodząc do kuchni.
- Tosty! - zobaczyłem znowu gotowe śniadanie na stole.
Objąłem jedną ręką Rose stojąca przy blacie i pocałowałem ją w policzek -Cześć skarbie.
- Wyspana? - spytała córki.
-Tak. Od dzisiaj śpię z tatą.- odpowiedziała. Stanąłem jak wryty .
Dziewczyna popatrzyła na mnie, a jej oczy były ogromne. Dziewczyna kucnęła przy małej.
- Słońce...- odgarnęła jej włosy za ucho. - Kochanie to nie je... Dzisiaj wracamy do domu , do swojego łóżeczka.
-Ale ja nie ce. Chcę z tatą.
- Jezu... Coś ci w domku wytłumaczę dobrze? Teraz siadaj. - było jej ciężko.
-Właśnie. Jemy.- wziąłem ją na kolana i karmiłem .
Kiedy na chwilę podniosłem wzrok zobaczyłem że Rose się nam przygląda. Szybko odwróciła się do mnie tyłem.
-Majuś idź pooglądaj bajki.- poprosiłem .
Mała wzięła jeszcze ogórka do ręki i pobiegła.
Stanąłem za Rosemary przytulając ją od tylu. Głowę położyłem na jej ramieniu .
- Nie powinna tak do ciebie mówić. Wytłumaczę jej to.
-To dziecko. Ja się nie znam na dzieciach.-odpowiedziałem cały czas ją tuląc .
- Wiem i jest mi jej szkoda, powinna mieć ojca. Lepiej żeby po prostu była u mojej mamy kiedy ja nie mogę się nią zajmować.
-Nie.- zaprzeczyłem.-Będę jej ojcem .- odwróciłem ją do siebie
- Słucham? Czy ty siebie słyszysz? Nie będziesz nim.
-Owszem będę. - odparłem.-Ubierz ją, odwiozę ją do przedszkola a ciebie będę uczyć szybkiej jazdy.- pocałowałem kilkakrotnie jej ramię.
- Ona jest dzieckiem, nie mieszaj jej w głowie. - powiedziała i wyszła zrobić to co powiedziałem.
Posprzątałem w kuchni i poszedłem do małej.
-To co aniołku jedziemy? Gotowa?
- Tak. - wziąłem ją na ręce. - Mamusia jest smutna - powiedziała mi na ucho kiedy wychodziliśmy
-Jak wrócę to ją pocieszę. Skarbie ja nie jestem twoim tatą .- zapiąłem ją w aucie.
- Nie jesteś? - popatrzyła na mnie uważnie
-Przecież wiesz.
- Nie chcesz nim być? - w jej oczach zobaczyłem łzy.
-Ej, skarbie tylko nie płacz. Proszę.- spanikowałem.
- Nie lubisz mnie.
-Co ty mówisz? Uwielbiam cię królewno.
- To dlaczego nie chcesz nim być?
-Bo ty mnie prawie nie znasz.
- Ale cię lubię
Jezu weź wytłumacz dziecku, że się nie nadajesz na ojca. Przecież ja ludzi zabijałem.
- Chce do mamy - zaczęła płakać .
-Nie płacz, błagam.- Wziąłem ją znów na ręcę i zacząłem uspokajać.
Objęła mnie swoim rączkami za szyję.
-No już nie płaczemy.- szeptałem całując ją we włosy.
- Nie mogę mówić do ciebie tato?
-Jeśli chcesz to możesz. - poddałem się.
- I nie będziesz zły? - uśmiechnęła się szeroko.
-Nie będę.- odwzajemniłem uśmiech.- Nigdy nie będę na ciebie zły.
Pocałowała mnie w policzek i znowu ją zapiąłem i pojechaliśmy. Odwiozłem ją do przedszkola i zostawiłem. Zrobiłem jakieś zakupy i wróciłem do domu.
- Nie robiła problemów? - spytała mnie na wejściu Rose
-Złote dziecko.- odparłem idąc do kuchni.
Uśmiechnęła się i przyłożyła do ust szklankę z sokiem Rozpakowałem to wszystko na odpowiednie miejsca. Zdjąłem z siebie koszulę i zacząłem robić obiad.
- Nigdy nie będę miała już normalnego życia prawda? - usłyszałem za sobą.
-Zapewne. - westchnąłem.
Dziewczyna usiadła na blacie i patrzyła na mnie. Zrobiłem posiłek i podałem go. Nie miałem siły nawet z nią gadać.Mała trochę mnie zdołowała.
- Nie będziesz jadł?
-Nie.- odpowiedziałem.- Smacznego.- poszedłem do sypialni. Wziąłem prysznic, przebrałem się i położyłem na łóżku.
Chwilę leżałem myśląc. Po chwili już zasnąłem. Przebudziłem się po jakiejś godzinie. Zszedłem na dół, biorąc od razu kluczyki od auta. Miałem zamiar jechać po Mayę.Na dole zobaczyłem że święci się w łazience więc pewnie tam była Rose. Wyszedłem z domu i pojechałem po małą.
Odebrałem ją bez problemu. Posadziłem w aucie i ruszyłem.
-Jak było?- mruknąłem.
- Dobrze. - mówiła wesoła.
-no to dobrze.-oparłem rękę o framugę szyby.
- Jedziemy na lody? - spytała.
-Jeśli tylko chcesz. -spojrzałem w lusterko i uśmiechnąłem się.
- Tak!
Podjechałem pod cukiernię. Wyciągnąłem 4-latke z auta i poszliśmy na lody. Po deserze udaliśmy się po jakiejś ubranka dla niej. Kupiliśmy kilka bluzek, spodni i jedną piżamę. Później wróciliśmy do domu.Dziewczynka wbiegła do salonu i zaczęła oglądać bajki. Rzuciłem torby pod ścianę i położyłem się na sofie zamykając oczy.
- Hej maluchu. - do pokoju weszła Rose.
-Mama!- usłyszałem krzyk małej i kroki.
- Jak tam było?
-Super, a tata zabrał mnie na lody!
- Mała, pamiętasz co ci powiedział jak go poznałaś? Jest twoim wujkiem
-Nie, jest tatą.- podeszła chyba do mnie i przytuliła się. Objąłem ją nadal nie otwierając oczu. 
- Harry pomóż mi.
-Jestem jej tatą.- powtórzyłem.
- Harry! Kochanie idź na górę. - poprosiłam córkę.
-Ale nie kłóćcie sie.- powiedziała i pobiegła na piętro.
- Co ty sobie myślisz? - podeszła i stanęła nade mną.
-Teraz myślę, że łeb mi zaraz rozpierdoli a co?
- Mówiłam żebyś nie mieszał jej w głowie
-Nie mieszam jej w głowie. Poprosiła mnie, abym był jej tatą
- Ale ty nim nie byłeś, nie jesteś i nie będziesz! - krzyknęła lecz po chwili się opanowała.
-Nie unoś się.- powiedziałem lodowato.- Nie byłem, jestem, a czy będę to się zobaczy. 
- Nie będziesz. Wytłumaczę jej to, ale ty przestań jej mówić że jesteś ojcem. Ona jest mała, przywiązuje się bardzo.
-I dobrze. 
- Odpieprz się od niej! Niech ona nie ma z tobą nic wspólnego! Z tobą ani z żadnym z was!
Otworzyłem oczy patrząc na dziewczynę. Przypuszczałem, że widziała w nich furię dlatego się odsunęła.
- Nie chcę, żeby z tobą przebywała.
-Powtórz to jeszcze raz.- wysyczałem przez zęby. 
- Chce żebyś zostawił moje dziecko w spokoju.
Zacisnąłem ręce na jej nadgarstek i popchnąłem na ścianę. Nie szarpała się tylko patrzyła na mnie. Udawała twardą i nie przestraszoną
-Nie zostawię. Jeszcze jeden rozkaz, a mocno pożałujesz.- zwiększyłem uścisk
- Oddam ją mamie. .
-Nie, nie oddasz. Zostanie tu. Ty, ona. Obydwie.- powtórzyłem dobitnie.
- Puść ją do cholery! Ona nic ci nie zrobiła. - dokończyła ciszej.
-A ja nie zrobię nic jej. Kocham to dziecko czy ci się podoba czy nie. 
Popatrzyła na mnie jak na idiotę. Jej oczy były ogromne, a usta lekko otwarte.Odsunąłem się od niej opanowując złość.
- Jesteś niebezpieczny. Nie pozwalam ci. Jest ci obojętna....
-Nie jest mi obojętna. Nigdy tak nie mów rozumiesz?!- podniosłem głos.
Uderzyłem ją w twarz, a potem złapałem za podbródek.
-Jesteś idiotką Rosemary.- rzuciłem i poszedłem do 4-latki.
 - Jest dla ciebie jedynie głupim bachorem, w nic innego nie uwierzę. - mówiła każdy wyraz bardzo wyraźnie.
Dziewczyna trzymała się za policzek.
- Skąd mam wiedzieć że za chwilę nie uderzysz jej?!
-Możesz być tego pewna. Ciebie tez bym nie uderzył, tylko do ciebie nic nie dociera! 
- Nie ma mowy. - powiedziała i mnie wyminęła. Weszła do pokoju gdzie była mała. Szybko poszedłem za nią. - Maleństwo posłuchaj mamy. Tamten pan nie jest twoim tatą i bardzo cię proszę nie mów tak do niego. - kucała do mnie tyłem więc mnie nie widziała. - Zapamiętaj to proszę. Dobrze? - dziewczynka uważnie jej słuchała
-Dlaczego? - zdziwiła się.- On jest fajny i mnie kocha.
- Proszę cię. Jesteś za mała żeby to teraz zrozumieć. - głaskała ją po włosach.
-Przestań pieprzyć.- burknąłem i wziąłem mała na ręce.- chcesz zostać z nami Majuś? Zamieszkać tu?
- Z tobą? Mogę - spytała się dziewczyny.
Popatrzyłem na nią. Byłem ciekawy co powie. Tak kochałem Mayę i nie chciałem, aby ją zabierała. mocniej przytuliłem dziewczynkę i pocałowałem we włosy.
- Babcia chciała żebyś ją odwiedziła. - wymyśliła szybko.
-Byłam u babci.- posmutniała.- Chcę zostać z tatą.- odparła wtulając buzię w moją szyję.
- Mówiłam ci coś - zdenerwowała się trochę. - Na razie zostaniemy u wujka.
-Mama musi ochłonąć skarbie. Ma zły dzień. Chodź.- wziąłem ją na dół do ogrodu.
- Ona cię nie lubi?
-Nienawidzi.
- Dlaczego?
-Nie zrozumiesz.- pocałowałem ją w czółko i podałem piłkę.
Biegaliśmy po ogrodzie bawiąc się i śmiejąc.
- Ta...wujek? - spytała kiedy odpoczywaliśmy.
-Eh..- westchnąłem.- tak słonko?
- A ty lubisz mamę?
-Tak, bardzo. Tak jak ciebie.- uśmiechnąłem się 
- Czyli mnie lubisz jednak? - wyszczerzyła się identycznie jak Louis.
Kurwa, za jakie grzechy ona mi go przypominała?
-Ja cię kocham skarbie.- pocałowałem ją w brzuch,
- Ja ciebie też! - rzuciła się na mnie.
śmialiśmy się turlając po trawie. Jaka ona była słodka.
- Powiedzieć ci coś do ucha?
-Powiedz.
- mama też cię lubi , ona tylko udaje. 
Zdziwiłem się. Skąd ona takie rzeczy wie?
-A ty skąd wiesz?

- po prostu wiem. 
-No dobra. Jesteś głodna?- znowu zacząłem ją łaskotać, a na tarasie zobaczyłem Rosemary.
Zaczęła się śmiać.
- Mama głodna! .
Puściłem ją i pobiegła do brunetki. Razem weszły do środka. Wstałem z trawy i wyjąłem broń strzelając w drzewa. No teraz mogłem wracać. Zablokowałem pistolet i poszedłem do dziewczyn.
- Oko sobie wydłubiesz pajacu. - usłyszałem Rose.
Pokręciłem głową i pobiegłem otworzyć, bo usłyszałem dzwonek. O kurwa...
~~~~*~~~~
Dobra ciii wykradłam tacie kartę internetu, więc mam go i mogę dodać nexta :D 
Bardzo się cieszę, że wam się podoba. Mi też się podoba to opowiadanie. 
W tym rozdziale dziękuję Karolinie, która wcieliła się w Rose. Dzięki słońce :*

Warunek :)

Dzisiaj będzie nowy rozdział, jeżeli tutaj również wpadniecie zostawiając jakiś ślad :) Będę wdzięczna i sądzę, że kolejne opowiadanie Wam się spodoba zważając na dość oryginalną fabułę:)
 

środa, 21 sierpnia 2013

7. Just Can't Let Her



    Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest.

Obudziło mnie ciche zbieganie po schodach. Udawałem że śpię .
Potem chodzenie i otwieranie szafek dochodziło z kuchni. Woda, smażenie, czajnik. Co jest do cholery?
Podniosłem się i przetarłem twarz. Wszedłem do kuchni opierając się o framugę.
Zobaczyłem nie byle jakie śniadanie i dziewczynę nalewającą do kubka gorącej wody.
-Ekhem ..
Odwróciła się nagle przestraszona.
- Ja...chciałam..t-to na przeprosiny. Przepraszam. - postawiła kubek na stole obok reszty.
Podniosłem brew, zmarszczyłem czoło i spojrzałem na nią. Żarty sobie robi czy jak?
- Nie patrz tak, nie otruje cię. Patrz... - wzięła kilka plasterków ogórka do ręki i włożyła do ust. - Żyje.
-A gdzie jest Rosemary?- rozejrzałem się po kuchni.
- Ha-ha-ha. Smacznego.
Usiadłem przy stole i wziąłem kubek kawy. Przysięgam że jak zacznie gadać to nie wiem co zrobię .
- Będę mogła wrócić dziś do domu? - przecież ona by nie wytrzymała.
-Lubię ciszę o poranku.- zignorowałem jej pytanie .
- Nie lubię być ignorowana - odpyskowała, lecz po chwili pokazała ręką żebym nic nie mówił. - Sorry, już jestem cicho.
Pokiwałem tylko głową i wziąłem kanapkę którą zrobiła. Patrząc na nią zjadłem śniadanie. Odłożyłem naczynia do zmywarki i dopiłem kawę
Dziewczyna patrzyła na mnie jakby czekała sam nie wiem na co.
-Słucham panią?- oparłem się o blat biorąc łyk napoju .
- Odpowiesz na moje pytanie?
-Które bo właśnie zadałaś kolejne .
- Będę mogła dzisiaj wrócić do domu? - ledwo utrzymała spokojny ton głosu.
-Tak, będziesz. Dziś muszę pomęczyć więźnia .
W jej oczach zobaczyłem przerażenie.
- Mogę już? - ledwo powiedziała.
-Nie. Co taka wystraszona? Przejedzie się trochę po asfalcie to nam hasła wyśpiewa .
- Błagam, przestań! - zakryła głowę rękami.
-Co?- zaśmiałem się.-Jezu Rose nie jestem masochista .
- Dlaczego nie możesz mnie już odwieść? - zmieniła temat.
-Wiesz co? Odwiozę cię ale po południu będziesz mi potrzebna.- wpadł mi pomysł. Co ja będę męczyć tego chłopaka. Ona sobie poradzi .
- Koniecznie? - popatrzyła na mnie błagalnie.
-Koniecznie .
- O której?
-O 14. Weźmiemy Maye. Ja się nią tu zajmę a tobą zajmie się Niall .
- Wolałabym ją zostawić u mamy.
Nie odpowiedziałem na to.
Parę minut później wiozłem ją do jej domu.
-O 14. Ty i Mayka.- powiedziałem parkując pod jej kamienicą .
Dziewczyna wysiadła z auta, mocno trzaskając drzwiami, po chwili znikła za drzwiami.
Ja w tym czasie pojechałem do pracy. Aaron nasz informatyk porwany nadal nic nie pisnął.
Koniecznie musieliśmy to zmienić, te informacje były nam niezbędne.
-Słuchaj ja się nie będę bawił. Przejedziesz zaraz tą gębą po bruku.- warknąłem .
Popatrzył na mnie i po chwili odwrócił głowę w drugą stronę.
Walnąłem bronią w jego skroń że poleciała krew
-Hasło -syknąłem.
Skrzywił się z bólu lecz dalej nic nie mówił. Był twardy, to trzeba było przyznać.
-Zayn rzuć mi linę.- poprosiłem.
Malik wyciągnął z torby sznur i rzucił w moim kierunku.
Związałem ręce temu debilowi i pociągnąłem za ramię.-Idziemy na przejażdżkę .
Wyprowadziłem go z budynku, za nami szedł jeszcze Zayn i Liam.
-Kluczyki od samochodu.- rzuciłem do Malika.-Chcesz mieć ten zaszczyt i prowadzić ?
- To jedziemy. - chłopak odpowiedział siadając na swoje miejsce.
-Poszorujesz nam asfalt .- uśmiechnąłem się sztucznie do Aarona.
Wszystko było gotowe. Dałem znak Malikowi.
-Styles Malik do...mnie? Chcecie go zabić?!- wrzasnął Louis .
- Ale hasło... - zaczął Zayn.
-No hasło! Jak go zabijecie do go nie dostaniemy!
- Kurwa. - zakląłem pod nosem i poszedłem stamtąd.
Pogadałem z Niallem i pojechałem na chwilę do domu. Wziąłem jakieś dokumenty które były potrzebne Horanowi bo coś mu się przypomniało i musiałem mu to zawieść. W tym czasie Aaron był z powrotem w piwnicy. Przed 14 pojechałem do Rosemary .
Wysiadłem z auta i wszedłem do domu który był otwarty.
-Rose!
- Już! - wyszła z kuchni z małą na rękach która jadła chrupki.
-Cześć kochanie.- wziąłem ją na ręce i pocałowałem w policzek .
- Chceś? - przyłożyła mi chrupkę do ust.
Rozchyliłem wargi i zjadłem to co mi dała uśmiechając się.
-Dziękuję .
- Doble. - napakowała sobie tym całą buzię.
-To bierzemy chrupki i jedziemy do mnie dobrze? Skarbie ubierz sukienkę. Musisz wyglądać bardziej drapieżnie - powiedziałem do Rose .
- Przepraszam?
-Potem ci wytłumaczę .
Dziewczyna znikła na w sypialni, by po chwili zejść już przebrana. Wyglądała kurwa tak zajebiście...
Patrzyłem na nią i byłem zazdrosny. Dla mnie się tak nie ubiera ale do pracy to już tak...grrr .
Wsiedliśmy do mojego auta i ruszyłem.
Odwiozłem ją do chłopaków. Maya została w samochodzie a ja objąłem Rosemary i podprowadziłem do reszty.
- powiesz mi wreszcie po co to wszystko?
-Musisz kogoś przekonać. Niall ci wytłumaczy. Jak cię któryś będzie chciał dotknąć co możesz nawet gryźć i kopać. Potem mi powiedz czy cię nie obrażali.- pocałowałem ją szybko i wróciłem do land rovera.
- Gdzie mama? - usłyszałem z tyłu auta.
-W pracy słońce.- odjechałem stamtąd i pojechałem do siebie.
- To ja pójdę do babci?
-Nie. Zostaniesz ze mną. Przecież mnie lubisz.- uśmiechnąłem się wchodząc z nią do domu.
- Lubię. - uśmiechnęła się.
-W takim razie idę po lody i oglądamy filmy.
Dziewczynka zaczęła piszczeć i skakać. Zaśmiałem się, wziąłem lody i puściłem film. Jaka ona była słodka i urocza. Nie wiem czemu ale przypominała mi trochę Louisa . Na tą myśl mimowolnie się skrzywiłem. Film się skończył, a mała zaczęła marudzić.
-Chcesz popływać z wujkiem w basenie?
- Chcę!
-No to idziemy.- zdjąłem jej bluzeczkę i spodenki aby była tylko w majteczkach i wziąłem do basenu
Cały czas się śmiała. Na początku trochę się bała ale potem szalała aż czasami trudno było za nią nadążyć.
-Dobra mała wchodzimy.- otuliłem ją ręcznikiem .
- Kiedy mama będzie?
-Wieczorem.-zacząłem ją karmić .
Zjadła wszystko, była strasznym żarłokiem. Potem zasnęła mi na kolanach, musiałem ja strasznie zmęczyć.
przykryłem ją kocem i ułożyłem na sofie. Wziąłem jabłko i telefon dzwoniąc do Horana .
- Halo?
-Jak tam?
- Nie jest źle, trudno było na początku.
-Czyli? Wyciągnęła coś ?
- Coś. Niewiele, ale trochę mamy.
-Czyli jeszcze nie włamiemy się do kont federalnego ?
- Jeszcze nie. Nie chce mi się tego tłumaczyć. Sam zobaczysz, tak czy tak, spisała się.... i nie tylko ja tak myślę.
-Niall ale jest bezpieczna? Czy mam tam pojechać i mu przypierdolić.- dobrze wiedział kogo mam na myśli.:
- Skąd ja mam wiedzieć co mu do łba strzeli ? Wiesz jaki jest.
-Ale Mayka mi śpi ..Odwieziesz małą czy mam po nią jechać ?
- Do ciebie?
-Tak.
- Dobra, cześć. - rozłączył się.
Położyłem się obok Mai i sam nie wiem kiedy zasnąłem .
Obudziło mnie zamykanie drzwi. Wstałem i w przedpokoju zobaczyłem Rose.
- Gdzie mała?
-Śpi.- przytuliłem ją mocno.
- Wezmę ją na ręce i odwieziesz nas? - spytała.
-Proszę zostań.-wyszeptałem całując jej włosy. Nie chciałem dziś zostać sam.
- To co robicie jest okropne. - powiedziała siadając na kanapie.
-Rose nie mów o pracy. Nie dziś.- poprosiłem.-Jesteś głodna?
- Nie. - odpowiedziała krótko.
-Muszę jechać na wyścigi.- powiedziałem sam do siebie. No musiałem .
- Jakie wyścigi?
-Nie ważne.- wziąłem Maye na ręce i zaniosłem do pokoju dla dzieci .
- Kiedy jedziesz?
-W nocy.
- Musisz? - spytała cicho.
Przysunąłem ją do siebie
-Przecież będziesz spała .
- NIe chce zostać z małą sama w tym domu.. - mówiła tak że ledwo ją słyszałem.
-Dlaczego szepczesz? Czego się boisz? Ten dom jest jak azyl.
- Musisz jechać? - powtórzyła pytanie.
-Chcę odreagować .
- Rób co chcesz. - przeczesała ręką włosy.
-Idź do sypialni. Przebierz się w moją koszulkę i spij.
- Nie potrzebuje twoich rzeczy. - nawet kiedy ja byłem zmęczony, ona była zmęczona i tak musiała się stawiać.
-Rosemary nie dyskutuj ze mną.- westchnąłem otwierając jej drzwi od pokoju.-Dobranoc.
- Pa - powiedziała obrażona.
Zamknąłem sypialni i zjechałem po drzwiach chowając twarz w dłoniach .Wziąłem parę głębszych oddechów żeby się uspokoić. Zacząłem myśleć. Zależało mi na tej dziewczynie. Nie pozwoliłbym skrzywdzić jej ani Mai. jednocześnie grała mi na nerwach chyba bardziej niż sam Tomlinson. Miałem wrażenie że ja nie dam rady .po prostu coś mnie trafi przy niej. Walnąłem ze złości pięścią w te pieprzone drzwi.
Nie przemyślałem tego bo już po chwili otworzyły się i zobaczyłem przestraszona Rose.
-Wybacz..- szepnąłem.
- Wszystko dobrze?
-Nie.- przyznałem. -Nie martw się. Śpij nie będę już w nic walił .
- Skoro chciałeś żebym poszła spać trzeba było skłamać i powiedzieć że jest ok. - usiadła obok mnie co zdziwiło mnie jak nic.
-Nie rozumiem cię.
- Ja ciebie też nie.
-Witaj w klubie.- objąłem ją ramieniem .
- Kiedy będziesz jechał?
-Mówiłem ci że w nocy. Jak zaśniesz .
- Już jest noc, wczesna ale noc, a zasypiać umiem sama.
-Wiem...Jakbym nie wrócił ...- zacząłem .
- Dlaczego miałbyś nie wrócić?
-Bo jest taka możliwość. To dom i wszystko co moje jest twoje.- wstałem
- Ej Harry czekaj. - stanęła na przeciwko mnie. - Niczego od ciebie nie chce. Zostań, odreaguj inaczej. Rozwal coś, upij się...cokolwiek.
-Ale ja ci wszystko dam. Czemu mam zostać? Wolę się ścigać. Jak zginę go zginę.-wzruszyłem ramionami .
- Ale ja się boję zostać z tym wszystkim sama.
-Masz Nialla. Liam też ci pomoże. Kurde to tylko wyścig. Jak mnie lou z toru zepchnie co na pewno zrobi no to nie przeżyje .
- Kurwa mać masz zostać! - krzyknęła tak że byłem pewien iż obudziła dziecko.
Spojrzałem na nią zaskoczony. Nie wiedziałem o co jej chodzi.
-Pocałuj mnie .- poprosiłem słabo .
Podeszła do mnie.
- Zostaniesz?
-Dla ciebie tak.
Popatrzyła na moją twarz jeszcze raz i pocałowała mnie.
Objąłem ją delikatnie i oddałem pocałunek. Miałem wrażenie że wszystko w okół znikło .
Była przy mnie. Stała tuż obok. Była moja czy tego chce czy nie. Nie pozwolę jej odejść.
-Rosemary.- jej imię cisnęło się na moje wargi. Szybciej oddychając odsunąłem usta od jej ust .
Popatrzyła na mnie i sama nie wiedziała co ma powiedzieć.
Pogłaskałem ją po policzku nie odzywając się.
- Nie wiem jak chcesz sobie teraz odreagować ale masz zostać. - powiedziała zdecydowanym głosem.
-Wiesz czego chcę. Czego pragnę.- wyszeptałem .
- Ludzie nie zawsze dostają to czego chcą.
-Wiem Rose.- pocałowałem ją we włosy.-Idź spać skarbie.
- Nigdzie nie pójdziesz?
-Nie. Nie pójdę.
- Co jutro...? Będę mogła wrócić z małą do domu?
Przymknąłem powieki. Nie chciałem aby wracała.
- Więc?
-Jeżeli musisz.- ledwo powiedziałem i odwróciłem się idąc do Mayki .
- Po co tam idziesz?
-Mam odreagować prawda?- wszedłem do jej pokoiku. Położyłem się obok całując jej czółko. Zamknąłem oczy i słuchałem jak oddycha .
Już prawie spałem kiedy poczułem na sobie koc. Mocniej przygarnąłem do siebie maleństwo i zasnąłem.

Z tej strony Klaudyś. Ktoś mnie pewnie zna, a ktoś tam nie. To bez znaczenia. Dodaję rozdział za Alę bo jej wredny ojciec, którego mam ochotę zamordować dał jej szlaban na internet. Wredny co nie? No i Ala będzie dopiero w weekend. Postaracie się i dodacie jej duużo komentarzy. Ładnie proszę. To chyba tyle.

niedziela, 18 sierpnia 2013

6.Teenage Dirtbag



Nadzieja jest najcenniejszą towarzyszką życia.
Obudziłem się dość wyspany. Wziąłem prysznic, ubrałem się i zszedłem zrobić śniadanie .
Po przygotowaniu posiłku poszedłem obudzić Rose. Ukucnąłem przy łóżku głaszcząc jej policzek .Spojrzała na mnie zaspanymi oczami. Uśmiechnąłem się.
-Dzień dobry królewno.
- Dzień dobry. Zasnęłam?
-Tak. Chodz na śniadanie .
- Już rano? Mayka.
-Mayka jest z Niallem .
- Ale... on jest normalny? Nic jej nie zrobi?
Podniosłem brew zmieniając wyraz twarzy
-Tak normalny.- mruknąłem i wyszedłem .
Przecież nie zostawiłbym Mayki z Zaynem
On jest niebezpieczny najbardziej. Liam to policjant ale pracuje z nami ale też jest normalny. Lou jest tylko groźny jak się go wkurwi .
Niall jest z nas najspokojniejszy.
Westchnąłem i wszedłem do kuchni siadając przy wyspie.
Ze śniadaniem poczekałem, aż zejdzie
Gdy się pojawiła podałem jej talerz. Musiałem odwieźć Rose i jechać do Tomlinsona. Wiedziałem, że go wczoraj wkurzyłem no, ale cóż bywa...Wieczorem miałem zabrać także ją, aby ich w końcu poznała w komplecie. Za bardzo mi się to nie uśmiechało. Nie chciałem, aby brała udział w tym wszystkim.
-Musimy już jechać. -powiedziałem gdy zjadła.
- Dobrze- zgodziła się i była pierwsza przy drzwiach.
Wziąłem kluczyki, zamknąłem dom i wyszliśmy. Jechaliśmy w ciszy. Zaparkowałem przed jej mieszkaniem.
-Przyjadę o 18.
- Dobrze. Planujesz dzisiaj też załatwić niańkę dla Mayki czy sama mam o tym pomyśleć
-Mayka jedzie z nami.
- Nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie?
-A co?
- Przecież ci twoi znajomi mogą być niebezpieczni. Nie chcę, żeby coś się jej stało.
-Będę ja, Niall, Liam który jest policjantem. Nie sądzę aby Louis i Zayn zrobili jej coś przy nas.
- To dobrze .
-Dobra dzisiaj jej nie bierzemy
- Dziękuję Harry- powiedziała lekko się do mnie uśmiechając.
-Nie ma za co. idź już skarbie.- pocałowałem ją w policzek
Dziewczyna wysiadła z samochodu. Odjechałem kierując się do grupy.
Pierwszy raz nie chciało mi się tam jechać.Po prostu dzisiaj miałem wszystko w dupie. Zły wysiadłem z auta i wszedłem do domu gdzie się spotykaliśmy.  Wszyscy tam byli oprócz Nialla, który nadal pilnowała Mayki.
-Jestem.- burknąłem siadając na kanapie w salonie Louisa.
- W końcu.
-No w końcu. Co chcieliście?- spytałem a do pokoju weszła Miriam .
Była jakaś nie zadowolona. Chyba Louis musiał wczoraj jej coś zrobić. Uśmiechnąłem się pod nosem opierając ramię o oparcie kanapy.
-Przywiozłem wam nowe bronię.- powiedział Liam.
- O fajnie nowe zabawki- ucieszył się Zayn.
-Zayn chodź je przyniesiemy - poszli do garażu. Miałem ochotę iść z nimi a nie zostawać z Miriam i Lou.
Dziewczyna spojrzała na mnie jakbym to ja był winny sytuacji w jakiej się znajduje. Ja jej nie kazałem zdradzać Louisa
-No czego się tak patrzysz?- odezwałem się nie miłym tonem.-W ogóle po co ona tu siedzi?
- Bo mam taki kaprys- odpowiedział Louis
-Zajebiście. Zresztą ona jest tak kumata że nic nie zrozumie .
- Przymknij się- warknęła dziewczyna
-Chodzisz z puszczalska dziewczyną. Gratuluję.
- Kurwa to nie twój interes z kim chodzę.
-Masz rację. Tak samo jak twój że sypiam z Miriam.
Louis spojrzał na mnie złowrogo. W jednej chwili był przy mnie. Uśmiechnąłem się z kpiną. Wiedziałem, że mi nic nie zrobi. Do tego byłem od niego silniejszy.
Odepchnąłem go i wstałem z kanapy podchodząc do Miriam. Musnąłem jej usta i wyjąłem bron kręcąc nią w dłoni. Jak ja kocham wyprowadzać go z równowagi. Jakby ktoś zapytał jakie jest moje ulubione zajęcie? Wkurwianie Tomlinsona. Naszą zabawę przerwała reszta ekipy, która pojawiła się w salonie. Nawet zguba Niall się pojawił.
-Zabierzmy dzisiaj Rosemary na wyścigi.- zaproponował blondyn, a ja zmroziłem go wzrokiem.
-Nie ma mowy.- warknąłem widząc, że Louis chętnie poparł by ten pomysł.
- Niall ma racje. Niech poczuje smak adrenaliny.
-Powiedziałem coś.
- Nie masz dużo do gadania.
-Uwierz mam.- błysnąłem ząbkami.- Więcej niż ci się wydaje, a ona nie pojedzie z nami na żadne wyścigi.
- Ależ ty spięty- zaśmiał się Louis.- Miriam się podobają, to i pewnie tej twojej małej też się spodobają. 
Z mojego gardła wydobył się warkot. Jak on mnie drażnił to przechodzi ludzie pojęcie. Nie zabiorę mojej Rosemary na wyścigi. I to na pewno nie teraz.
- Styles nie warcz.
-to się zamknij! Powiedziałem, że nigdzie nie pojedzie.
- W końcu będzie musiała się przekonać jak to jest.
-W końcu, ale nie teraz. W ogóle kto wpadł na tak poroniony pomysł, aby ona do nas dołączyła?! 
- Kurwa ja wpadłem na ten pomysł.
-Wiedziałem, że taki pojebany to tylko twój.
- Takie życie.
-Dobra, jadę po Rose. - zakończyłem tą dyskusję i porwałem swoje kluczyki oraz broń.
Trzaskając drzwiami wyszedłem. Zapaliłem jeszcze szybko papierosa i odstresowany, wsiadłem do auta. Boże, za jakie grzechy to on nami rządzi?  Przecież, ja mógłbym robić to samo. A nawet lepiej. Grr..- warknąłem przyspieszając. To nie był mój najlepszy dzień. Zdecydowanie nie. Zaparkowałem pod mieszkaniem Rose i czekałem. Punktualnie dziewczyna zeszła na dół.Wypuściłem głośno powietrze, otwierając drzwi od samochodu.
- Cześć- powiedziała Rose.
-Cześć. - burknąłem ponownie odpalając silnik.
- Czemu jesteś w takim podłym humorze?
-Bo mnie ktoś mocno wkurwił.
- Mam nadzieję, że to nie ja.
-Dzisiaj nie ty masz ten zaszczyt.- mruknąłem zmieniając biegi.
- Uff jak dobrze. Myślałam, że przez ten krótki czas już zdążyłam to zrobić.
Uśmiechnąłem się lekko. Rozbawiła mnie. Też się uśmiechnęła.
-Znasz Malika i Nialla. Liam jest okay nie będzie cię denerwował, gorzej z Tomlinsonem.
- Będę go unikać. Obiecuję.
-To dobrze, bo on chce się odegrać na mnie, a ty mu w tym pomożesz.- westchnąłem.  
- W czym mogłabym mu pomóc?
-Chce się z tobą przespać.- wydusiłem niezadowolony.
- O kurwa.
Wziąłem głęboki oddech i skręciłem do domu Louisa. Zaparkowałem auto pod willą i wysiadłem. Otworzyłem dziewczynie i biorąc ją za rękę, weszliśmy do środka. Czuć było że jest spięta i to bardzo. Już w progu słyszałem głośne rozmowy.
-Spokojnie.- szepnąłem jej do ucha.- Jestem kochanie, nic ci się nie stanie.
Weszliśmy do pomieszczenia gdzie wszyscy byli i wzrok każdego spoczął na nas.
-Tak to właśnie jest Rosemary.- westchnąłem, mocno ją obejmując ramieniem. Cicho warknąłem patrząc na Louisa.
Dziewczyna przejechała wzrokiem po wszystkich dłużej zatrzymując się na Tomlinsonie. Mierzyli się spojrzeniami co było dość dziwne.
-Miło cię poznać Rose.- odezwał się Liam.
-Cześć.- uśmiechnął się blondyn.
Malik nic nie powiedział. Opierał się o ścianę bawiąc bronią. Miriam siedziała na kolanach Lou i trzymała go za szyję.
- Hej - wydusiła w końcu z siebie dziewczyna. Pierwszy raz starała się być jak najbliżej mnie.
-Cześć. - mruknęła Miriam. - Co tu robisz? - prychnęła.- Nie wyglądasz na dziewczynkę bad boya,
- Pozory często mylą, podobno nie jesteś wystarczająca więc oto ja. - kopara mi opadła.
Patrzyłem na moją Rosemary jak na kogoś innego. A niby taka grzeczna.
-No tak oczywiście. A lalek barbie nie wzięłaś?
- Przykro mi, będziesz musiała zająć się czymś innym. - uśmiechnęła się do niej krzywo.
Miriam tylko fuknęła i zaczęła lizać się z Louisem.
-Tylko się nie udławcie. - odezwałem się i poszedłem do magazynu, po broń dla małej.
Wróciłem i pokazałem jej broń na co zrobiła wielkie oczy. Popatrzyła na mnie pytająco.
-No co? Uczymy się strzelać.- uśmiechnąłem się.
- Muszę? - spytała mnie cicho.
-Tak, musisz.
- Tylko sobie czegoś nie odstrzel przypadkiem. - powiedział Zayn.
-Uważaj, żebym ja ci czegoś nie odstrzelił.- zmroziłem go wzrokiem. -Od razu możesz strzelać w takiego jednego kretyna, Siedzi na kanapie z dziwką na kolanach.
Louis wstał wcześniej zdejmując z siebie Miriam. Podszedł do mnie i popatrzył w oczy, po chwili lekko się uśmiechnął i podszedł do Rose, wyciągnął pistolet i jeździł nim po twarzy dziewczyny.
- Serio nie szkoda ci takiej ładnej twarzyczki Styles?
Zacisnąłem pięści.
-Odsuń się od niej padalcu.
Dziewczyna miała mocno zaciśnięte oczy.
- To od ciebie zależy co się z nią stanie, radzę nie przeginaj, bo jedną wizytę u mnie już jej zapewniłeś.
Pokręciłem głową.
-Zrobisz coś jej, ja zrobię tej szmacie.- wskazałem na brunetkę.
- Szkoda zachodu na obie. - burknął Malik.
Przygarnąłem do siebie ciało Rosemary i ucałowałem we włosy. Swoją bronią odsunąłem tomlinsona od niej.
- Możemy już iść? - usłyszałem.
-Potrzebujemy Malika.- odpowiedziałem i kiwnąłem na kolegę, aby poszedł z nami.
Chłopak oderwał się od ściany przy której stał i wyminął nas. Poszliśmy za nim . Wyszliśmy do ogrodu. Wszędzie były drzewa, bo to las. Stanęliśmy kilka metrów przed nim. Musiał ją nauczyć strzelać.
- Nigdy wcześniej nawet nie widziałaś broni prawda?
-Jeszcze głupsze zadawaj pytania.- prychnąłem.- Normalne, że nie widziała idioto.
- Możesz ją sam uczyć. Zamknij się i daj pracować. - podrzucił swoją "zabawką".
Zostawiłem ich samych i wszedłem do środka. Podszedłem do Liama. Zawsze się zastanawiałem co on jako policjant tu robił.
- Zostawiłeś mu ją samą? - spytał. 
-Zaraz tam wrócę. No chyba jej nie zgwałci
- Wrócisz to zobaczysz...
Odwróciłem się i z powrotem wyszedłem do ogrodu. Zayn był nie obliczalny, więc lepiej go pilnować.
Słyszałem za sobą śmiech Liama, chociaż wiem że on sam zdawał sobie sprawę że Rose nie jest przy nim bezpieczna.
-Musisz ją obejmować?- zapytałem niezadowolony .
- Pokazuje.. - uśmiechnął się chytrze. - Teraz możesz sobie wyobrazić że stoi tam Miriam. - powiedział jej zdecydowanie zbyt blisko ucha.
-Malik!- warknąłem.
Rose wystraszyła się i nacisnęła spust odblokowanej broni. Pocisk trafił w najbliższe drzewo.
-O kurwa ... - oczy miałem jak spodki. Trafiła w środek. W cel.
- Przepraszam - pisnęła.
-Za co?- podszedłem do niej i przytuliłem.-Brawo skarbie .
- Ma szczęście. - zaśmiał się Zayn podchodząc do trafionego drzewa.
-Zdolna jest - wyszczerzyłem się klepiąc lekko dziewczynę w pośladki .
Już chciała coś powiedzieć, czy mnie zbić ale chyba przypomniała sobie sytuacje z parkingu i nie zareagowała. Zrobiła jedno. Przewróciła oczami.
-Co kurwa zrobiłaś?- syknąłem łapiąc ją za podbródek .
- N-nic... - wydukała przestraszona.
-Nie to nie było nic.- warknąłem ostrzegawczo.
Zagryzła dolna wargę chyba ze zdenerwowania i spuściła wzrok.
-W domu o tym pogadamy. Teraz do środka.- zły wskazałem na wille
Weszła, a ja zaraz za nią, zamykając drzwi usłyszałem że Malik został i teraz on sobie ćwiczy.
Usiadłem na fotelu ciągnąc ją na kolana.
-Pierwszą lekcje masz za sobą- powiedział z uznaniem Niall .
- Żyjesz, to już coś. - powiedział Lou, wchodzą do pokoju.
-Nie mogłeś zostać tam gdzie byłeś?- jęknąłem .
- Już doszła... - błysnął swoimi zębami w głupim uśmiechu.
Teraz to ja przewróciłem oczami. Jakich ja mam porąbanych przyjaciół. Kurwa ..Rose zaczęła się wiercić na moich kolanach, była przestraszona i znudzona.
-Co jest kochanie? Już tak chcesz do domu?- spytałem, a ona dobrze wiedziała co mam na myśli .
Od razu zaprzestała swoich ruchów i odwróciła ode mnie wzrok.
Liam z Niallem zaczęli jej tłumaczyć czego będzie uczyć ją każdy z nas. Malik był od broni, Niall od sprzętu, elektroniki czyli będzie jej pokazywał różne metody podsłuchów, Louis był od walki, a ja od samochodu. Miałem nauczyć ją profesjonalnej jazdy ale nigdy nie pozwolę aby brała udział w wyścigach . Dziewczyna cały czas im potakiwała. Nie chciała się sprzeciwiać i dobrze robiła.
-Błagam cię Harry.- jęknęła Miriam.-Ona się nie nadaje. Ty i takie coś ?
- Błagam zamknij się. - zasłoniłem twarz dłonią.
-Louis powiedz mu coś.- tupnęła nogą.-Czemu on mnie zawsze może obrażać i uciszać?
- Zapomniałaś o pieprzeniu kochanie. - wyszczerzyłem się.
Warknęła cicho i zmrużyła oczy.
-To się nawet pieprzeniem nie mogło nazywać.
Zaśmiałem się i popatrzyłem na wkurwioną twarz Louisa.
-Dupek.- burknęła. Wtedy Rosemary wstała z moich kolanach i podeszła do dziewczyny.-Czego?
- To smutne że nie umiesz sobie sama poradzić, że musisz iść na skargę do niego. - pokazała na Louisa, a ten patrzył na nią.... nie tak jak powinien.
Posłałem Niallowi spojrzenie że ma mieć oko na Rose i zaciągnąłem tego pojebańca do kuchni.
-Nie patrz się na nią, nie dotykaj i w ogóle się do niej nie odzywaj.
- I ty na prawdę jesteś tak naiwny, że myślisz że cię posłucham?
-Nie obchodzi mnie co zrobisz ale kurwa zabije cię jak tylko ją tkniesz sukinsynie .
- Ty nie miałeś skrupułów co do Miriam... Pamiętaj że mogę cię załatwić w jedną chwilę, z resztą ją też. Za bardzo się nią przejmujesz stary, nie angażuj się.
-Posłuchaj w jedną chwilę to ciebie może nie mieć kto pokładać. Co do Miriam to proszę cię.- splunąłem -Dziwka i jeszcze raz dziwka .
- A ona jest dla ciebie kimś więcej? - spytał mając na myśli Rose. Wziął mnie pod włos.
-Na pewno więcej warta niż Miriam.
- Zabije cię! - usłyszeliśmy Miriam.
Posłałem dziwne spojrzenie Louisowi.
-Idź ją weź od mojej Rose .
- Jeszcze się okaże czy twojej. - wyszedł , a ja byłem wściekły.
Rozwaliłem mu krzesło które rzuciłem o ścianę .
Nie do końca mi to pomogło. Wyszedłem do pokoju obok. Louis trzymał tą szmatę i mówił jej cos do ucha, a Rose siedziała na kanapie, w końcu jej wzrok padł na mnie.
Ukucnąłem przy niej trzymając jej dłonie
 -Wszystko dobrze kochanie?
- Chcę już stąd iść - powiedziała cicho.
-Harry zwolnij ją z pracy.- rozkazał mi Louis.
- Słucham? - dziewczyna szybko podniosła wzrok.
-Masz nie pracować.
- Ale ja chcę.
-A mnie to kurwa obchodzi.
- Nie chcę rzucać swojej pracy. - uderzyła ręką o miejsce obok siebie.
Podszedł do niej łapiąc za ramię i podciągając do góry.
-Widać Styles że nie nauczyłeś jej posłuszeństwa .
Była przerażona chociaż za wszelką cenę nie chciała tego pokazywać.
-Ja jestem twoim szefem i mnie słuchasz maleńka .
Pokiwała ledwo widocznie głową.
-Puść ją.- podniosłem się.-Puść ją w tej chwili.
- Naucz ją słuchania albo ja to zrobię. - puścił ją i wyszedł razem Z Miriam.
Wziąłem ją w ramiona i również wyszliśmy. Wsadziłem dziewczynę do auta i wsiadłem na miejsce kierowcy.
- J-ja muszę to robić?
-Musisz.- westchnąłem.-Z kim zostawiałaś Mayke?
- Z moją mamą - odpowiedziała cicho.
-Może zostać z nią na noc?
- Gdybym ją o to poprosiła...
-To tak zrób
- Po co?
-Bo zostaniesz u mnie.
-Chcę wrócić do domu.
-Dzwoń.
Wyjęła telefon i wykręciła jakiś numer.
- Mamo?...tak....mogłabym zostawić u ciebie małą na noc?...po pro...nie...jasne...dzięki.
Rozłączyła się i oparła głowę o szybę . Wjechałem na wiadukt włączając światła, bo zapomniałem .
Rose nie odzywała się ani słowem, jedynie cały czas stukała o szybę.
-Balas się?
- Co c....trochę. - poprawiła się szybko.
-Jesteś zła ?
- Niby o co? Że mnie praktycznie porwałeś?, Że grozisz mi cały czas? Że nie pozwolisz mi odejść od tego wszystkiego? Nie no coś ty, jasne że nie jestem.
-Nie mogę ci pozwolić . Zabiją cię .
- Nie ważne...
-Rosemary kochanie nie gniewaj się. Nie powinno cię tam wtedy być .
- Wiem to doskonale... - dojechaliśmy na miejsce.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do domu. Postawiłem w przedpokoju i zapaliłem światło. Dziewczyna bacznie obserwowała każdy mój ruch. Zdjąłem marynarkę i wziąłem ją za dłoń prowadząc do sypialni.
Weszliśmy na górę do pokoju.
- źle się czuję w tym domu.
-Dlaczego?- objąłem ją.-Nie długo tu zamieszkasz.
- Słucham?
-Zamieszkasz z Maya. A teraz idź spać .
- Dlaczego muszę tu zamieszkać?
-Bo muszę mieć cię na oku. Nie będę kursował co chwila w te i we w te .
Usiadła i schowała twarz w dłoniach. Znów ukucnąłem przy niej.
-Spójrz na mnie.- gładziłem kciukiem jej kolana robiąc małe kółka
Uniosła lekko głowę. Dlaczego tak wszystko utrudniała? Powinna się słuchać.
Nie chciałem się znowu zdenerwować. Nie chciałem żeby się bała.
-Nie masz wyjścia. Musisz być posłuszna. Będziesz posłuszna nikt nie będzie zły. Wiesz że ja zrobię wszystko aby nikt ci nie zrobił krzywdy
- Czyli do moich obowiązków będzie należało jedynie pomaganie wam w tych waszych akcjach tak?
-Tak. - pogłaskałem ją po policzku i przybliżyłem się chcąc ją pocałować.
Odsunęła się do tyłu i popatrzyła na mnie.
- Tylko to - nie wiem czy to było pytanie czy stwierdzenie, ale odmówiła mi a tego nie lubiłem.
Złapałem ją za ręce i wpiłem się w jej usta. Ręce miała uwięzione, więc zaczęła wierzgać nogami w każda możliwą stronę, to było dosyć śmieszne, póki mnie nie ugryzła.
-O nie Rosemary. Tak robić nie będziemy.- już mnie wkurzyła. Usiadłem na łóżku i posadziłem ją na swoich kolanach. Pociągnąłem za jej włosy do tyłu tak że odchyliła głowę i przyssałem się do jej szyi zostawiając czerwony ślad na skórze .
Próbowała się wyrwać ale uścisk na jej włosach uniemożliwiał jej to. Cały czas się jednak kręciła.
-Przestań się ruszać.- syknąłem .
- To mnie zostaw. - teraz jaśnie panna zaczęła stawiać warunki.
-Słuchaj powiedziałem ci już że masz być posłuszna i kurwa nie będziesz mi rozkazywała
Wydała z siebie dźwięk irytacji i gdybym patrzył wtedy w jej oczy pewnie zobaczyłbym że nimi przewraca. Trochę się uspokoiła.
-Świetnie. To teraz cię przelecę.- powiedziałem zdejmując jej sukienkę .
- Nie! - znowu zaczęła jeszcze bardziej się wyrywać.
-Tak. Chyba że zrobię wyjątek i będziemy się kochać? Będziesz grzeczna?- całowałem jej ramiona i szyję .
- Nie chce... - powiedziała zmęczona szarpaniną.
Złapałem jej podbródek .
-Wiesz że to zrobię?.nie dziś to jutro.
Popatrzyła mi prosto w oczy, przeszywała wzrokiem.
- Dupek.
-Powtórz to.- warknąłem .
- Pieprzony dupek!
-Posłuchaj.- zacząłem rzucając ją na łóżku.- Zostajesz tu dopóki nie będziesz wiedziała co to szacunek.- wstałem poprawiają broń za paskiem. Skierowałem się do drzwi.
- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. - usłyszałem za plecami.
-Śpij.- rozkazałem i zgasiłem światło .
Zamknąłem drzwi i głośno wypuściłem powietrze z płuc.
Kiedyś mnie cholera trafi przy tej dziewczynie. Po prostu coś se zrobię .- zszedłem na dół. Pilotem pozamykałem wszystko w domu i położyłem się na kanapie. Momentalnie odpłynąłem.

~~~~~*~~~~~~~~
Zacznijmy od tego, że strasznie dziękuję Klaudii i Karolinie. W tym rozdziale połowa dialogów należy od nich, ponieważ ja wolę być Harrym to one mi pięknie odpowiadają jako Rose:) Dzięki :*
Mam nadzieję, że i tym razem rozdział się spodoba,  a ja lecę brać się za pisanie następnego, pewnie też z pomocą :) Czekam na na wasze opinię.

Szablon wykonała Clary G